3.4.13

002.

Justin nie jest sławny w tym opowiadaniu.


- Stones! Gdzie jesteś?! - usłyszałam krzyki, które wybudziły mnie ze snu. Nie miałam teraz siły wstawać, a ból głowy dodatkowo mi to utrudniał. Przez ostanie dni brakowało mi czasu na chociaż odrobinę odpoczynku. Leniwie otworzyłam oczy i przetarłam je, by móc widzieć wyraźniej. Nad moim łóżkiem pojawiła się niewyraźna postać. Była dosyć wysoka, dobrze zbudowana i miała czarne włosy. Nick. Co on do cholery robił tu o tej porze? 
- Czego chcesz? - zapytałam, siadając na łóżku.
- Mam dla ciebie robotę, skarbie - oznajmił.
- Robotę? - mruknęłam, na co on pokiwał twierdząco głową. - Znowu?
Miałam dość. To wszystko było strasznie męczące. Kończysz z jednym zleceniem, dostajesz drugie i tak w kółko.
- Holly - skrzyżował ręce na klatce piersiowej. - Jeśli przychodzę do ciebie, to znaczy, że tak miało być. To nie jest tak, że ja po prostu wybieram ciebie, bo jesteś wolna, tylko dlatego, że idealnie nadajesz się, by wykonać dane zadanie
- Kto to taki? - zmarszczyłam brwi. Na jego ustach pojawił się uśmiech, będąc pewny, że kolejny raz udało mu się mnie przekonać. On miał do tego talent. Sprawiał, że czułaś się przez chwilę wyjątkowa, a potem nagle zgadzałaś się na wszystko co kazał ci zrobić.
- Justin Bieber - powiedział, podając mi zieloną teczkę do ręki, a następnie chowając dłonie do przednich kieszeni swoich spodni.
Wzięłam od niego kawałek tektury, otwierając ją i przeglądając zawartość. Znajdowały się w niej najważniejsze informacje o tym człowieku. Z tego co zdążyłam wyczytać, to pan Bieber chodzi do tej samej placówki co ja. Chociaż trudno się dziwić, bo w Stratford nie było za dużo szkół. W teczce znajdowało się także jego zdjęcie. Muszę przyznać, że nie wyglądał źle. Jego brązowe włosy były zaczesane do góry, a boki wygolone. Miał lekko brązową karnacje, która doskonale pasowała do jego ciemnych oczu. 
- Tylko uważaj. Nie możesz zawalić sprawy - ostrzegł mnie. 
- Co masz na myśli? - oderwałam wzrok od kartek, które przeglądałam i spojrzałam zaciekawiona na bruneta.
- Po prostu nie jest dobrym człowiekiem i ma różne kontakty. Tu nie chodzi o zabijanie, a o dowiedzenie się kilku rzeczy o nim i o ludziach, z którymi się zadaje, nic więcej.
Nigdy nie dostałam takiego zlecenia i prawdę mówiąc trochę się bałam. Nie byłam pewna co do niego, ale z drugiej strony to coś nowego i może być ciekawie.
- Kilku rzeczy? - zmarszczyłam ponownie brwi.
Nick nie należał do osób, które mówią wiele i często było trzeba go wypytywać o różne sprawy.
- To na razie nieważne. Teraz skup się na tym, żeby się do niego zbliżyć - spojrzał na mnie, upewniając się, że słucham i ponownie zaczął mówić - Jeśli załatwisz jedno, wtedy dowiesz się więcej. Tylko pamiętaj, że Bieber wie więcej, niż ci wszyscy ludzie, których załatwiłaś, więc musisz być ostrożniejsza. 

*

Zaparkowałam swój samochód na parkingu przed szkołą, a następnie opuściłam pojazd i zaczęłam iść, kierując się w stronę budynku. Weszłam do szkoły i od razu zaczęłam szukać wzrokiem chłopaka podobnego do tego na zdjęciu. Moja szkoła nie należała do najmniejszych, ale też nie była jakaś ogromna. Chodziło tu około sześćset uczniów. Miała trzy piętra. Całe pierwsze piętro zajmowały głównie szafki i duża sala gimnastyczna. Na drugim i trzecim piętrze znajdowały się klasy oraz niewielka kafeteria, w której można było kupić jedzenie. Podeszłam do swojej szafki, otwierając ją i wyciągając książki. Zamknęłam szafkę i rozglądnęłam się ponowie, szukając wzrokiem Biebera. Miałam nadzieję, że jest pilnym uczniem i pojawi się dziś w szkole. Ale czym intensywniej o tym myślałam, tym bardziej w to wątpiłam. Westchnęłam. Stałam w miejscu przez kilka minut, obserwując drzwi i wypatrując chłopaka.
Jakiś czas później zadzwonił dzwonek, który informował uczniów o rozpoczęciu się lekcji. Historio, już pędzę - czujecie ten sarkazm? Czy mówiłam jak bardzo nienawidzę się uczyć?
Uczniowie zaczęli się rozchodzić, a korytarz robił się pomału pusty. Wbiegłam po schodach na drugie piętro i zaczęłam szukać drzwi z numerem 310. Odnalazłam klasę od historii i przekroczyłam jej próg.  

~*~

CZYTASZ = KOMENTUJESZ! 

2.4.13

001.

W opowiadaniu używany jest wulgarny język. Czytasz na własną odpowiedzialność.


- Proszę! Daj mi żyć! - mówiła z płaczem. - Proszę!
- Zamknij się - krzyknęłam. Stałam tam z założonym kapturem na głowie, trzymając w ręku broń i zastanawiając się komu musiała podpaść ta dziewczyna, do tego stopnia, że chciał jej śmierci. Jej oczy były całe czerwone od płaczu, a ręce, które trzymała w górze trzęsły się.
To w co gram jest częścią mojego życia. O co chodzi w tej grze? W tym wszystkim chodzi tylko i wyłącznie o zabijanie. Mamy zlecenia, więc je wykonujemy. Gdy wykonamy to co mieliśmy zrobić, dostajemy pieniądze. Nigdy nie mówiono mi, dlaczego mam zabić daną osobę. Mówili zabij i koniec. Kiedy pytam, oni mówią, żebym nie zaprzątała sobie tym głowy. Niejeden powiedziałby, żebym zostawiła to gówno i zaczęła normalnie żyć. Żyję normalnie, ale wiodę trochę bardziej niebezpieczne życie niż pozostali, nic więcej.
- Już czas, skarbie - zacisnęłam usta, celując w jej klatkę piersiową.
 Mój żołądek zaczął boleć, a ja zaczęłam intensywniej się pocić. Holly, to nie jest coś, czego jeszcze nie robiłaś - odezwał się głos w mojej głowie. Prosiła, żebym jej nie zabijała. Nie rób tego, nie proś. Nie jest mi łatwiej, utrudniasz mi robotę.
- Śpij dobrze - zamknęłam oczy jednocześnie ciągnąć za spust i strzelając. Upadła na ziemie, a wokół leżącego ciała powstała kałuża krwi. Wyjęłam swój telefon, wybrałam numer do Nick'a i przyłożyłam urządzenie do ucha. Nick to lider gangu, to właśnie on wydaje nam rozkazy i rozdziela zlecania, które dostaje. Po paru sygnałach, usłyszałam męski głos.
- Po sprawie - starałam się powiedzieć obojętnie i wyszło mi to lepiej, niż się spodziewałam.
- Brawo! Jestem z ciebie dumny, po raz kolejny - czułam jak na jego twarzy pojawia się uśmiech. Dla niego to tylko kolejny trup, za którego dostanie kasę, jednak dla mnie to kolejna osoba, którą będę mieć na sumieniu. Nie pytajcie mnie dlaczego z tym po prostu nie skończę, bo to nie jest takie łatwe, jak się innym wydaje. Zakończyłam połączenie i schowałam telefon do tylnej kieszeni moich jeansów. Udałam się do samochodu, po czym z piskiem opon wyjechałam na drogę z zamiarem dojechania do domu.

~*~

czytasz = komentujesz